Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”. I jeszcze powiedział: Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że związek pomiędzy miłością a przykazaniami jest bardzo luźny, jeśli w ogóle jakiś jest. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Między miłością a zachowywaniem przykazań związek jest bardzo ścisły. I to jest prawo uniwersalne. Niemal tego rodzaju co newtonowskie prawo ciążenia, o którym uczymy się w szkole średniej. Gdzie jest masa tam jest przyciąganie. Tam gdzie zaś jest jakaś miłość, tam są też jakieś przykazania. I od rodzaju miłości zależy też rodzaj tych przykazań.
Spróbuje to zilustrować kilkoma przykładami.
Najpierw bardzo prosty, choć przewrotny przykład. Wyobraźmy sobie jakiegoś pijaczka. Jego miłością jest pełna butelka jakiegoś trunku. A przykazanie równie nieskomplikowane: zdobyć i opróżnić butelkę. Wszystko zrobi, aby to uczynić. Nic dla niego nie będzie za trudne, aby zrealizować ten zamiar. Co ciekawe, spełnienie tego przykazania nie jest dla niego ograniczeniem wolności ani niczym co sprzeciwia się jego miłości do butelki. Wręcz przeciwnie. Przykazanie opróżnienia butelki jest warunkiem spełnienia tej miłości! Oczywiście, to rodzaj zdegenerowanej miłości. Wciąż jednak miłości.
Inny przykład. Miłość młodej matki do swego nienarodzonego dziecka. Przykazaniem tej miłości będzie takie postępowanie matki, aby mogła urodzić zdrowe dziecko. Jeśli dowie się ona, że picie alkoholu w czasie ciąży może zaszkodzić jej nienarodzonemu dziecku, to matka o ile kocha swe dziecko, nie będzie sięgała po kieliszek, nawet jeśli wcześniej miała taki zwyczaj. Im większa miłość matki do dziecka tym większa jej skrupulatność w wypełnianiu wszystkiego co będzie służyć zdrowiu jej dziecka, czyli w wypełnianiu przykazań, które wynikają z tej miłości.
Kolejny przykład. Miłość żołnierzy do wodza. Wcale nie taka rzadka. To może być wódz, który prowadzi do zwycięstwa na polu walki zbrojnej, ale to może być również wódz w walce politycznej czy nawet gangsterskiej. Tu też mamy ścisłą zależność pomiędzy miłością do wodza – w nadziei uzyskania jakichś dóbr – a wypełnianiem przykazań, które w tym przypadku nazywają się rozkazami.
Takich przykładów, które pokazują związek pomiędzy miłością, przywiązaniem czy podziwem do osoby albo jakiejś rzeczy a postępowaniem, czyli stosowaniem się do jakiś reguł można by przytoczyć znacznie więcej. Między miłością a przykazaniem związek jest bardzo ścisły. Można by powiedzieć – pokaż mi swą miłość a powiem ci, dlaczego tak a nie inaczej postępujesz.
Jezus mówi do swych uczniów, a zatem również do nas: „Jeżeli Mnie miłujecie…” Miłować można coś albo kogoś tylko wówczas, kiedy się to coś albo kogoś pozna. Aby pijaczek mógł pokochać jakiś trunek musiał go kiedyś najpierw skosztować. Ale to nie jest jeszcze wystarczające. Wielu innych kosztowało ten sam trunek, ale niekoniecznie go pokochało. Podobnie jest z osobami. Można kogoś dobrze poznać a mimo to nie pokochać, nawet jeśli w oczach wielu innych ta osoba jak najbardziej zasługuje na miłość. Najbardziej drastycznym przykładem jest poznanie Boga jakie stało się udziałem diabła. Diabeł zna Boga znacznie lepiej od większości ludzi a mimo to nie tylko Go nie kocha, ale wręcz nienawidzi. A zatem samo poznanie nie decyduje jeszcze o miłości. Tym niemniej poznanie nie pozostawia człowieka obojętnym. I lepiej kogoś poznajesz tym mniej będziesz wobec niego obojętnym. I albo go pokochasz albo znienawidzisz.
Dlaczego mamy zatem kochać Jezusa? Poprzedniej niedzieli powiedział On o sobie: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. A cóż to znaczy: droga, prawda, życie? Gdybym miał zastąpić te trzy słowa jednym powiedziałbym: szczęście. A zatem Jezus jest szczęściem, poznanie i przyjęcie Jezusa jest dla nas szczęściem. A drogą poznania i przyjęcia Jezusa jest zachowywanie Jego przykazań.
To dlatego Jezus powiedział: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”. I „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.”
Święci, to ludzie, którzy doskonale zrozumieli te słowa Jezusa. To ci, którzy pokochali Go i zachowywali Jego przykazania wiedząc, że zachowywanie ich prowadzi ich do szczęścia.
To dlatego święty Jan Paweł II, rozpoczynając swój pontyfikat nie wahał się skierować do każdego człowieka na ziemi słów, które przeszły do historii: „Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. (…) Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!”Ośmielę się powiedzieć, że w tym przypadku papieżowi chodziło o to by powiedzieć, że Chrystus wie, że każdy człowiek nosi w swym sercu pragnienie szczęścia i wie również w jaki sposób je zaspokoić. Mówiąc do młodzieży św. Jan Paweł II wiele razy powtarzał: „Odkrycie Chrystusa to najpiękniejsza przygoda waszego życia”.
Tak się składa, że jutro przypada 100 letnia rocznica urodzin św. Jana Pawła II. Z tej okazji pojawiło się wiele publikacji poświęconych osobie Jana Pawła II. Między innymi można przeczytać specjalne listy poświęcone tej rocznicy: Episkopatu Polskiego, Prezydenta Polski Andrzeja Dudy, ale też papieża seniora Benedykta XVI. Ten ostatni jest bardzo cenny, bo napisany przez wieloletniego, osobistego współpracownika Jana Pawła II, który bynajmniej nie wystawia mu okolicznościowej laurki, ale próbuje ukazać sobie i nam kim w istocie był Jan Paweł II, a ściślej mówiąc kim się stał. Dla określenia tego zadania papież senior używa w odniesieniu do Jana Pawła II dwóch słów: święty i wielki.
W odniesieniu do świętości papież senior zauważa: „Święty jest człowiekiem otwartym, którego przenika Bóg. Święty to ktoś otwarty na Boga, to człowiek przeniknięty Bogiem.” Taki był właśnie Jan Paweł II. On pierwszy otworzył drzwi swego serca Chrystusowi i dlatego Bóg mógł działać przez niego. Również cuda.
Określając sytuację Kościoła, w chwili kiedy Jan Paweł II rozpoczynał swój pontyfikat Benedykt zauważa w swym liście: „Gdy kardynał Wojtyła 16 października 1978 roku został wybrany Następcą Świętego Piotra, Kościół znajdował się w sytuacji dramatycznej.” Dramatyzm sytuacji Kościoła – według Benedykta – polegał na tym, że wielu wiernym wydawało się, że dotychczasowa wiara straciła charakter nieomylnej i nienaruszalnej pewności. W wielu kręgach Kościoła panowało przekonanie, że „nic już nie jest pewne, że wszystko można kwestionować.” Innymi słowy Kościół zatrząsł się w swych fundamentach. Potrzeba było nowego Piotra, nowej skały, która by dała poczucie bezpieczeństwa wiary dla wiernych. Taką skałą okazał się Jan Paweł II, którego Benedykt nazywa „wyzwalającym odnowicielem Kościoła”. Można by dodać wyzwalającym od poczucia zagubienia, zwątpienia. Co ciekawe, papież Benedykt zauważa: [Jan Paweł II] „przemierzył cały świat i wszędzie głosił Ewangelię jako radosną nowinę, wyjaśniając w ten sposób także swój obowiązek opowiadania się za dobrem, za Chrystusem. W 14 encyklikach na nowy sposób ukazywał wiarę Kościoła i jego ludzkie nauczanie. Nieuniknione wiec było to, że wywołał sprzeciw w Kościołach Zachodu, które były przepełnione wątpliwościami.”
Z tymi wątpliwościami do dzisiaj możemy się spotkać, zwłaszcza tu na Zachodzie i dlatego nieustannie trzeba nam wracać do nauczania Jana Pawła II aby z jego pomocą je przezwyciężać. [To właśnie staramy się czynić we wspólnocie Mężczyzn Świętego Józefa, nieustannie powracając do nauczania Jana Pawła II. W tym roku na przykład czytamy i omawiamy nauczanie JP poświęcone Dekalogowi, 10 przykazaniom]. Można zatem powiedzieć, że wywalająca misja odnowiciela Kościoła jeszcze się nie skończyła.
Podobnie jak również to co stanowiło centrum nauczania Jana Pawła II. Zdaniem Benedykta XVI było nim nauczanie Jana Pawła II o Miłosierdziu Bożym. To nauczanie odnosi się również do dzisiejszych słów Jezusa: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”. I jeszcze powiedział: Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Zastanawiając się nad tymi słowami a jeszcze bardziej przyglądając się sobie, to jest swojemu postępowaniu można by popaść w przygnębienie, a nawet rozpacz. Ileż to bowiem razy nie zachowywaliśmy Jezusowych przykazań! Ileż razy nie umieliśmy im sprostać! Czy w takiej sytuacji mamy się czuć zgubieni? Odpowiedzią jest Miłosierdzie Boże. Benedykt XVI zauważa: „wbrew spotykanej niekiedy opinii Jan Paweł II nie jest moralnym rygorystą. Ukazując istotne znaczenie Bożego miłosierdzia, daje on nam możność przyjęcia stawianych ludziom moralnych wymogów, mimo iż człowiek nigdy nie zdoła im w pełni sprostać. Nasze moralne wysiłki podejmujemy w świetle Bożego miłosierdzia, które dla naszej słabości okazuje się uzdrawiającą mocą.” A zatem nawet jeśli nie potrafimy żyć w pełni zgodnie z przykazaniami Jezusowymi, to żaden nasz wysiłek podejmowany w tym kierunku, dzięki Bożemu miłosierdziu nie jest daremny!
Benedykt XVI sugeruje za wieloma innymi, że obok tytułu „święty” JPII przysługuje tytuł „wielki”, który jak dotąd przypadł tylko dwom innym papieżom. Ten tytuł ma wydźwięk polityczny a wiąże się ze zwycięstwami jakie wielcy papieże odnieśli nad swymi wrogami politycznymi. W tym zwycięstwie – jak zauważa Benedykt ukazuje się „coś z tajemnicy Boga”. I tak papież Leon wielki zwycięża w rozmowie z wodzem Hunów Attylą, którego przekonuje do oszczędzenia Rzymu. „Bez broni, bez władzy wojskowej czy politycznej, mocą swego przekonania do wiary zdołał straszliwego tyrana namówić do oszczędzenia Rzymu. W walce ducha z władzą, duch okazał się silniejszy.”
Analizując przyczyny upadku imperium sowieckiego papież senior zauważa: „Moc wiary [Jana Pawła II] okazała się siłą, która na koniec roku 1989 wytrąciła z równowagi sowiecki system siły i umożliwiła nowy początek. Nie ulega wątpliwości, że wiara papieża stanowiła istotny element w przełamaniu sił.”
Czy tytuł „wielki” przylgnie do św. Jana Pawła II papież senior pozostawia otwartym, aczkolwiek swoją analizą walnie przysłużył się do tego aby tak się stało.