Dzisiejsze trzy, krótkie przypowieści Jezusa o królestwie niebieskim są bardzo łatwe do zapamiętania i zrozumienia. Nawet dziecko może pojąć ich znaczenie albo przynajmniej ich urodę, bo one są też ładne, malownicze. Czy potrafi docenić? To jest już inne pytanie. Myślę, że tu trzeba trochę więcej doświadczenia życiowego aby zauważyć ich głębie, wagę i znaczenie dla życia ludzkiego. Tu potrzeba trochę mądrości, którą się zwykle nabywa z biegiem lat. 

Może dlatego też pierwsze dzisiejsze czytanie wzięte jest z Księgi Mądrości, które pokłada nadzieje w mocy i sprawiedliwości Bożej. Podobnie psalm dzisiejszy wysławia mądrość, moc i miłosierdzie Pana Boga. Zaś drugie czytanie jest zachętą, co prawda nie wprost ale dość wyraźnie do tego abyśmy w modlitwach prosili o Ducha Świętego, który ujawnia nam Boże zamiary i daje potrzebną mądrość. 

Wróćmy jednak do przypowieści Jezusa. Wszystkie mówią w sposób obrazowy a zatem nie wprost o królestwie niebieskim. A zatem wydawałoby się że o czymś co nie dotyczy naszego życia. O czymś co jest dalekie, co może czeka nas dopiero po śmierci. Nic bardziej błędnego! Przecież w innym miejscu Jezus wyraźnie powiedział, że królestwo niebieskie jest pośród was. A więc nie gdzieś tam za górami i lasami ale właśnie niejako pośrodku naszej codzienności. Trzeba nam je tylko dostrzec, zauważyć i przyjąć do swego życia co bywa niełatwe. 

Dlaczego? O tym mówią między innymi te przypowieści. Pierwsza mówi o chwaście posianym w sposób złośliwy na polu pszenicy. Druga o maleńkim ziarnku gorczycy, wreszcie trzecia o zaczynie, który zakwasza ciasto na chleb. Tym co przeszkadza dostrzec i przyjąć królestwo niebieskie jest chwast, który wydaje się zagłuszać i niszczyć pszenicę jak i mały wymiar ziarna gorczycy czy zaczynu w początkowej fazie wzrostu królestwa. Królestwo niebieskie jest jednak mocniejsze niż chwast i ma niesamowitą moc wzrostu a to dlatego, że stoi za nim moc Boża. 

Jezus mówiąc o rzeczywistości królestwa niebieskiego odwołuje się do sytuacji i obrazów dostępnych ludziom jego czasów. Rzeczywiście, zdarzały się takie przypadki, że gospodarz zasiał na swym polu pszenicę a jego zawistny sąsiad, w nocy na tym samym polu zasiał chwast – życicę. Poświadcza o tym choćby starożytne rzymskie prawo, które za tego typu działania przewidywało konkretne kary. Życica to chwast trujący, którego korzenie splątują się z korzeniami pszenicy tak że nie można go wyrwać nie uszkadzając pszenicy. Aby oddzielić pszenicę od życicy trzeba czekać z tym aż do żniw. I tak też Jezus w swej przypowieści sugeruje. 

Pozostałe obrazy, które Jezus maluje w swych przypowieściach są również proste. Z tym że gorczyca, o której mówi Pan Jezus to roślina występująca na terenie dzisiejszej Palestyny o bardzo małych nasionkach, która potrafi wyrosnąć do wysokości 4 metrów. I rzeczywiście swym wyglądem przypomina małe drzewo, na którym mogą chronić się ptaki wędrowne. Warto też wiedzieć o tym, że trzy miary mąki, którą kobieta zakwasiła małą ilością zakwasu aby wypiec chleb to około 27 kg mąki! Z takiej ilości ciasta można wypiec chleba, którym można nakarmić około 100 osób! A zatem można urządzić ucztę dla wielu osób. Te dwie ostanie przypowieści Jezusa mówią o wielkiej sile i dynamice królestwa niebieskiego, którego początki wydają się być bardzo mizerne, małe, nieznaczące. A jednak ma ono w sobie ogromną moc aby przekształcać rzeczywistość. 

Jakie wnioski możemy z tych przypowieści wyciągnąć dla swojego życia? Wielorakie. Pierwszym wydaje się to abyśmy potrafili zaufać w moc Bożą w naszym życiu osobistym ale też społecznym. Jeśli rzeczywiście przyjęliśmy do naszego życia słowo Boże, jeśli żyjemy sakramentami, jeśli powierzamy Panu Bogu w naszych modlitwach całe nasze życie i sprawy, które są dla nas ważne, jeśli kierujemy się w swych wyborach mądrością przykazań Bożych, to możemy być pewni, że doświadczymy mocy Bożej i zbierzemy plon dobra, które posialiśmy. I nie przeszkodzi w tym działanie ludzi złośliwych, którzy chcieliby zniszczyć to co jest dobre w naszym życiu. Jeśli ono jest z Boga, jeśli kierujemy się w swym życiu bożym natchnieniem to dobro zwycięży. Potrzeba nam tylko ufności i cierpliwości. Co oczywiście nie jest łatwe, bo zło jest krzykliwe i wydaje się zwyciężać. 

Rodzi się wówczas pokusa aby zaprzestać czynić dobro, aby zacząć omijać przykazania Boże, bo czasem wydaje się że łatwiej na skróty, że są one przeszkodą w tym aby być szczęśliwym. Bóg jednak pragnie naszego szczęścia i wskazuje nam drogę, która do niego prowadzi. To droga modlitwy, sakramentów, przykazań. To, że warto obstawać przy tym w co się wierzy, głosił swego czasu pewien piosenkarz, nawet nie wiem czy był on wierzącym i praktykującym katolikiem ale piosenka jest ciekawa i kiedyś była popularna, bo wielu pomogła trwać w tym co dobre pomimo trudnych czasów. A kiedy to czasy nie są trudne? Może więc warto do niej wrócić. Jej tytuł to „Róbmy swoje…” A zatem róbmy swoje, to jest trzymajmy się słowa Bożego a resztę dokona za nas Pan Bóg. 

Kolejnym wnioskiem jakie można wyciągnąć z przypowieści o chwaście to taki aby umieć zaakceptować tą niedoskonałą rzeczywistość, w której żyjemy i nie walczyć wprost ze złem. Co jest chyba jeszcze trudniejsze. Bo chcielibyśmy wyrwać ten chwast – czymkolwiek by on nie był. Chcielibyśmy już tu i teraz żyć w świecie doskonałym. I jest w nas wszystkich pokusa aby urządzić go wedle naszej miary i pomysłu. To ogromna pokusa, której uległo wielu ludzi próbując urządzić na tej ziemi królestwo niebieskie, a w konsekwencji urządzili królestwo piekielne. Tymczasem, królestwo niebieskie jeśli przyjdzie, a na pewno kiedyś przyjdzie, to nie przyjdzie z naszej ręki ale Bożej. I znów trzeba nam zaufać Panu Bogu. To zło, którego doświadczamy, na coś się przyda. Choćby na spalenie. Pan Bóg to wie. My powinniśmy być Jemu wierni. Tak jak Pan Jezus, który nie buntował się przeciw krzyżowi ale go przyjął. I wówczas wielu wydawało się, że tym razem zło zwycięży, że dobre ziarno jakim był Jezus zginie i nie wyda plonu. Jak wiemy przez zmartwychwstanie stało się inaczej. Wydało plon i to stokrotny. Podobnie dzieje się w naszym życiu. Żadne dobro, które z bożą pomocą dokonaliśmy nie zginie, bo jest w bożych rękach. 

Uczył o tym Polaków wielki poeta Cyprian Kami Norwid, którego dzieło – za jego czasów wydawało się, że również zginie. Nie zginęło, bo jak pisał w jednym ze swych wierszy:

„ A Pani cóż ja powiem? … oto, że w tym życiu 

Nic straconego nie ma na jawie, ni w skryciu

(…)

A co zginęło – myślisz – zakryte jest bramą

Lub cieniem jej, i z czasem będzie wyświecone!

I żadna łza, i żadna myśl, i chwila, i rok

Nie przeszły, nie przepadły, ale idą wiecznie

(…)

I nie ma grobów… oprócz w sercu i sumieniu, 

Albowiem krzyż jest życie.

Kiedy Norwid mówił o krzyżu, miał oczywiście na myśli krzyż Chrystusa ale też nasze krzyże, które niesiemy podążając za Zbawicielem.