Arcybiskup Grzegorz Ryś w rozważaniu wprowadzającym do tegorocznego Adwentu przypomina jakie jest właściwe znaczenie eschatologii, to jest zapowiedzi o końcu świata, które znajdujemy w Piśmie Świętym. Uświadamiając nam, że w każdym pokoleniu obecne są znaki zapowiadające nadejście końca świata: a więc wojny, zarazy i głód dochodzi do wniosku, że eschatologia „nie ma w sobie nic z pasjonującej ‘zgaduj-zgaduli’: kiedy to będzie? Nie ma ambicji przepowiadać (kolejnego już przecież) terminu ‘końca świata’. Nie obstawia zakładów co do czasu i pokolenia, na które Paruzja spadnie znienacka jak potrzask.
Nie! Jej rolą jest raczej uświadamiać nam to, że wieczność i tzw. ‘czasy ostateczne’ pozostają właściwym punktem odniesienia dla każdego pokolenia.”
I dalej wyjaśnia: „W każdym pokoleniu, w każdym czasie i miejscu człowiek jest wezwany do tego, by widzieć siebie – swoje wybory, decyzje, działania – w perspektywie wieczności, nie dając się zredukować do najbardziej nawet atrakcyjnego i wciągającego ‘tu i teraz’. Człowiek jest większy.”
Warto zauważyć, że to atrakcyjne i wciągające ‘tu i teraz’, które nie pozwala spojrzeć na ludzkie życie z właściwej perspektywy, było zawsze bardzo obecne w okresie przedświątecznym. Zwłaszcza w bogatych krajach gdzie święta Bożego Narodzenia i poprzedzający je Adwent, zwłaszcza w sferze publicznej, zamieniły się w jakąś gorączkową krzątaninę i okres szalonych zakupów, aby sobie i bliźnim sprawić jak najwięcej przyjemności. W takiej atmosferze nie było łatwo dostrzec ani właściwego sensu Adwentu ani tym bardziej świąt. Paradoksalnie, dzięki tegorocznej koronopandemii i związanej z nią ograniczeniami, a także zagrożeniami, społeczeństwa tych krajów mają szansę spojrzeć na te święta a poprzez nie na siebie samych z innej niż tylko konsumpcyjnej perspektywy. Czy z niej skorzystają? To się okaże.
Aby zobaczyć właściwy sens Adwentu i Świąt Bożego Narodzenia nie wystarczy jednak sama pandemia. Zagrożenie może być okazją do refleksji ale aby zrozumieć Adwent i Boże Narodzenie, a przez nie inaczej spojrzeć na swoje życie potrzeba czegoś więcej. Potrzeba słowa Bożego i refleksji nad nim.
Spójrzmy zatem jakie słowo przynosi nam liturgia mszy świętej drugiej niedzieli Adwentu.
Ewangelia św. Marka czytana w tą niedzielę ukazuje nam postać ostatniego proroka Starego Testamentu Jana Chrzciciela, który wzywał lud do nawrócenia i udzielał chrztu na odpuszczenie grzechów. Zapowiadał też nadejście kogoś większego od siebie, kogoś kto będzie chrzcił nie wodą ale Duchem Świętym. To co było zagadkowe i niejasne dla słuchaczy Jana Chrzciciela dla nas chrześcijan, ochrzczonych w Kościele w imię Trójcy Przenajświętszej, jest oczywiste. Tym, którego zapowiadał Jan Chrzciciel jest Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel, przez którego otrzymaliśmy na chrzcie świętym nie tylko odpuszczenie grzechów ale również Ducha Świętego. To On w głębi naszych serc przypomina nam słowa Jezusa, tłumaczy ich znaczenie i ukazuje nam oblicze naszego Ojca Niebieskiego.
Pytanie tylko, czy my mamy kontakt z głębią naszego serca? Czy my ten delikatny głos Ducha Świętego słyszymy? Czy w świetle Jego słów widzimy oblicze Ojca? Czy pamiętamy o obietnicach Jezusowych? A może nasze serca tak bardzo są zarośnięte przez grzechy i zasłonięte troskami doczesnymi, że ten głos już do nas nie dociera? Może nic nie słyszymy, a może jednak słyszymy wezwanie: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki”? Jeśli tak, to zróbmy to: przygotujmy drogę Panu, prostujmy dla Niego ścieżki! W jaki sposób? Każdy z nas wie o tym sam najlepiej co powinien uczynić. Dla jednego będzie to przebaczenie i pojednanie się z bliźnim, dla innego poświęcenie więcej czasu na modlitwę, dla jeszcze innego solidne przygotowanie się i pójście do odkładanej od dawna spowiedzi. Dla każdego może to być coś innego, co Duch Święty w głębi serca podpowiada abyśmy byli bliżej Boga, który jest Miłością i Wiecznością. Tylko z tej perspektywy lepiej zrozumiemy samych siebie. To jest ta właściwa perspektywa, którą Adwent ukazuje.
Mając łaskę Ducha Świętego, patrzymy w świetle tej perspektywy na swoje życie czytając fragment Drugiego Listu świętego Piotra Apostoła, który jest nam również dany w liturgii słowa. W tym fragmencie św. Piotr ukazuje nam z jednej strony łaskawość Boga, który pozwala kolejnym pokoleniom ludzkim na narodziny i nadzieję nieba, a z drugiej strony na Jego cierpliwość. Bo każdemu pokoleniu daje szansę na nawrócenie. „Niech dla was umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – jak niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia.” (2 P 3, 8-9) W dalszym ciągu tego fragmentu św. Piotr mówi o końcu czasów i nadziei na nowe niebo i ziemię. W związku z tym zachęca chrześcijan wszystkich wieków: „Dlatego, umiłowani, oczekując tego starajcie się, aby On was znalazł bez plamy i skazy – w pokoju.” I to jest właściwy plan i zadanie dla wszystkich chrześcijan wszystkich czasów: aby starać się być bez plamy i skazy – w pokoju, a nie gorączkowo obliczać, wypatrywać, czy zastanawiać się kiedy nastąpi koniec dziejów. O tym dniu wie tylko Ojciec Niebieski i nam naprawdę nie potrzeba nic na ten temat wiedzieć. To co jest nam potrzebne, to trwać w niezachwianej nadziei, że on nastąpi, a z nim nowe niebo i ziemia.
Pan Bóg jest wierny w swych obietnicach. Przykład tej wierności znajdujemy w historii powrotu Izraelitów z wygnania babilońskiego do ojczyzny, opisanego w pierwszym dzisiejszym czytaniu. Po wielu latach wygnania i pokuty na obczyźnie, Pan Bóg zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami proroków sprawia, że dla Izraelitów otwiera się niemożliwa dotąd droga powrotu do Jerozolimy. W swoim słowie do proroka Izajasza, Pan Bóg pociesza lud Izraela i zachęca go do powrotu: „Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud – mówi wasz Bóg. (…) Powiedz miastom judzkim: Oto wasz Bóg! Oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie on swoją trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie.”
W tym pięknym obrazie Pan Bóg ukazany jest jako pasterz, który bezpiecznie prowadzi swój lud do Jerozolimy. Z historii Izraela wiemy, że tak się stało. Izraelici powrócili do Jerozolimy, na nowo się w niej osiedlili i odbudowali świątynie. Co prawda, niecały naród izraelski powrócił z Babilonu do Jerozolimy. Nie wszyscy zdecydowali się na powrót. Ci którzy się jednak zdecydowali, ocalili naród Izraelski i nadzieję, którą w sobie ten lud niósł.
I my jako chrześcijanie jesteśmy ludem nadziei. Już nie na ziemską Jerozolimę ale niebiańską, w której mamy nadzieję zamieszkać na wieki z Bogiem, który wierny jest i hojny w swych obietnicach. I z tej właśnie perspektywy staramy się patrzyć na nasze doczesne życie.