Listem apostolskim Aperuit illis, papież Franciszek ustanowił niedzielę Słowa Bożego, którą po raz pierwszy obchodziliśmy tydzień temu. W tymże liście papież przypomniał znaczenie Słowa Bożego dla każdego chrześcijanina i zawarł wiele interesujących spostrzeżeń. Między innymi następujące: „Ten, kto codziennie żywi się Słowem Bożym – zauważa papież Franciszek – staje się, podobnie jak Jezus, współczesny ludziom, których spotyka.” I dalej precyzuje: „Człowiek żywiący się Słowem nie ma pokusy, by popadać w bezpłodną tęsknotę za przeszłością, ani w bezcielesne utopie przyszłości.”

Słowem karmimy swoją duszę, a więc umysł i serce, dwa narządy, dzięki którym poznajemy otaczającą nas rzeczywistość i reagujemy na jej wyzwania. Brak pokarmu dla duszy, a więc słowa, oznacza jej zagłodzenie. Z kolei niezdrowe, to jest nieprawdziwe albo błahe słowo, powoduje choroby duszy, która tak jak ciało również potrzebuje pożywnego pokarmu. Takim jest dla niej niewątpliwie Słowo Boże. Stąd jest ono dla nas tak nieodzowne, bo zapewnia duszy zdrowie i siły, by mogła spotykać się z duszami innych osób i odpowiednio reagować na rzeczywistość.

Jak bardzo Jezus był współczesny ludziom, których spotykał na swej drodze i jak genialnie reagował na wyzwania, z którymi musiał się mierzyć pokazują wszystkie Ewangelie. Również Ewangelia wg św. Marka we fragmencie, który rozważamy w dzisiejszą niedzielę (Mk 1, 21-28). Św. Marek w mistrzowski sposób pokazuje nam Jezusa w akcji. Widzimy Go w synagodze pośród zebranych tam ludzi, którzy zebrali się w szabat aby wspólnie rozważać Słowo Boże. Jezus korzysta z tej okazji aby nauczać. Ewangelista w tym fragmencie nie przekazuje nam treści tego nauczania. Zależy mu w tym momencie na tym, aby powiedzieć nam, że Jezus nauczał „jak ten który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.” Widzą to wszyscy zebrani w synagodze i zdumiewają się słowami Jezusa. Wyraźnie widać, że słowa Jezusa poruszają nie tylko ich umysły, ale również ich serca. Jezus naucza z mocą. Jego słowa trafiają do innych, nie pozostawiają ich obojętnymi.

Reagują na nie również złe duchy. Widać to wyraźnie w zachowaniu człowieka opętanego nieczystym duchem, który w jakiś sposób również znalazł się w synagodze i przysłuchiwał nauczaniu Jezusa. Wyraźnie ogarnia go lęk i chęć aby przeszkodzić Jezusowi. Ewangelista Marek opowiada o tym następująco: „Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: <<Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boży.” Te słowa wypowiadane z krzykiem raz w liczbie mnogiej, a raz w pojedynczej, które usiłowały zdemaskować Jezusa i osiągnąć nad Nim przewagę, musiały wywrzeć na obecnych w synagodze wielkie wrażenie. Z jednym znaczącym wyjątkiem, to jest Jezusie, który bynajmniej nie zdziwiony, ani nie przerażony niezwykłym zachowaniem tejże osoby władczym głosem uwalnia ją od złego ducha. Wystarczyły zaledwie trzy słowa Jezusa: „Milcz i wyjdź z niego”, aby złych duch zmuszony był opuścić opętanego człowieka.

Tym nieoczekiwanym egzorcyzmem Jezus reaguje właściwie na zastaną sytuację. Nie wdaje się w niepotrzebną dyskusję ze złym duchem, uwalnia opętanego człowieka od uciążliwego prześladowcy oraz zachowuje dla siebie samego sposób w jaki objawi innym swoją tożsamość. Jezus ma w sobie siłę, którą potrafi we właściwy sposób użyć, umiejętnie rozeznaje rzeczywistość i ma odwagę aby działać. Nie jest kimś „popada w bezpłodną tęsknotę za przeszłością, ani w bezcielesne utopie przyszłości.” Takich przykładów zachowań Jezusa możemy znaleźć w ewangeliach znacznie więcej. Pokazują one dobitnie, że Jezus rzeczywiście był współczesny ludziom, których spotykał. Ale przecież Jezus nadal żyje. Po swym zmartwychwstaniu w dyskretny sposób towarzyszy kolejnym pokoleniom. Swoim zawsze żywym i aktualnym Słowem, które znajdziemy na kartach Pisma Świętego poucza wszystkich, którzy otwierają na nie swe serca. W ten sposób jest stale obecny w każdym pokoleniu. Towarzyszy tym którzy Go przyjmują, oświeca ich umysły na tajemnicę Boga i człowieka i rozpala ich serca miłością, którą sam płonie. Kto Go przyjmuje staje się Mu podobnym, jak trafnie zauważa papież Franciszek, i tak jak On potrafi spotykać się z bliźnimi i reagować adekwatnie na wyzwania rzeczywistości żyjąc owocnie. Najlepszym przykładem takich ludzi są święci, których życie zaowocowało wielkim dobrem.